Pierwszy krok do zmiany

Cierpienie często jest tym, co sprawia, że sięgamy po pomoc.

Coraz częściej zdarza mi się słuchać o cierpieniu dorosłego człowieka, którego źródłem jest obserwowanie cierpienia własnych dzieci. Czasem dzieci, nastolatki nie tylko cierpią, ale też ranią.

Ostatnio była u mnie – powiedzmy – Pani Hania. Samotna matka 45 lat. Syn 17 latek wpadł na pomysł i oznajmił jej, że będzie się teraz utrzymywał z handlu narkotykami, bo jest to dochodowy interes. Pani Hania wie, że syn bierze, ale nie wie do końca co. Na pierwszym spotkaniu trudno jej przełamać wstyd, obwinia się traktuje problem swojego dziecka jako osobistą porażkę jako rodzica. Ja próbuję zrobić coś z tym wstydem, odbarczam ją z poczucia winy, co wcale nie jest takie proste i definitywnie nie na jedną sesję, ale staram się by dobrze zapadło jej w pamięć, że to nie jej wina – na wszelki wypadek, gdyby już więcej się nie pojawiła. Pani Hania doświadcza ze strony syna przemocy fizycznej – syn nie raz ją popchnął, a nawet próbował ją uderzyć, jak również psychicznej – słyszała wyzwiska pod jej adresem, syn groził też samobójstwem, co jest dość wyrafinowaną, ale jednak formą przemocy – mającą na celu zmuszenie jej do określonych zachowań. Zgodnie ze sztuką terapii zajmujemy się najpierw przemocą, ustalamy plan działania, prawne możliwości zapewnienia jej bezpieczeństwa i mizerne prawne możliwości pomocy synowi. Pani Hania chciała, bym powiedział jej co ma robić, zamiast tego dostała paletę możliwości do wyboru. Nic na siłę, jeśli zechce, to skorzysta, tyle mogę zrobić, nie mem prawa nic narzucać. Gdy zobaczyłem Panią Hanię na drugim spotkaniu już na korytarzu miała łzy w oczach. Zwykle zaczynam spotkanie od często drażniącego klientów pytania – co dobrego u Ciebie w ostatnim czasie, lecz Panią Hanię, co czynię w szczególnych sytuacjach zapytałem o to co teraz przeżywa. Wtedy to się wydarzyło. Łzy, mnóstwo uczuć, emocji, bólu żalu, złości poczucia winy. Poszło!!! Coś w niej pękło. Poczuła się bezpiecznie i postanowiła wyrzucić z siebie całe lata cierpienia, które w sobie tłumiła. Całe lata robienia dobrej miny, do złej gry. Pani Hania wiele lat starała się być silna. Starała wziąć się w garść. Pracowała, opiekowała się synem, pokazywała wszystkim dookoła, że sama, po odejściu od uzależnionego od alkoholu męża da radę. Ktoś powie – co to za pomoc? Ja odpowiem, że terapia trwa – krótkotrwała pomoc psychologiczna to dwadzieścia kilka sesji, ale ja już wiem, że Pani Hania sobie pomogła. Odważyła się, zrobiła pierwszy krok. Postanowiła mi zaufać, wyzbyć się wstydu i możecie mi wierzyć, lub nie, ale przede wszystkim jest jej lżej. Nie wiem, czy zdoła zachęcić syna do wizyty u specjalisty – jeśli tak to super, ale jeśli nie, to też mu pomogła, bo syn zobaczy, że znalazła sposób, żeby radzić sobie z problemami, radzić sobie z cierpieniem. Doświadczyła ZMIANY. Będzie dzięki temu wiedział, że ludzie potrafią się zmienić – ze „słabych” stać się „silnymi” z „silnych” czującymi i świadomymi, doświadczającymi, przeżywającymi. Syn zobaczy, że mama kiedyś się odważyła, poprawiła swoją jakość życia – być może dzięki temu kiedyś sam zdecyduje się podjąć wysiłek i trud zmiany. ZMIANY do której zachęcam. Być może dla Ciebie również nadszedł moment, byś zrobił/zrobiła w niej pierwszy krok. Pierwszy krok Twojej Zmiany – może być malutki. To może być, telefon, to może być pytanie – gdzie szukać pomocy?, to może być powiedzenie o swoim problemie zaufanemu przyjacielowi, ale to ważne, byś to Ty rozpoczął swoją własną najmniejszą nawet zmianę, do której Cię zachęcam. Warto.

Maciej Maksymiuk

Revenu, 25 marca 2018